czwartek, 28 kwietnia 2016

Wywiad z blogerem: Krzysiek Dziekański


Życie jest domeną równie agresywną co rozwojową. Na blogu chcę nieść unikalną wartość, wartość, której boi się obecne, "demokratyczne" społeczeństwo. Ludzie rzucają się w próżnie, a ja w prosty, subiektywny sposób chcę im pokazać jak wypłynąć na wierzch. Bloga prowadzę wraz ze swoim przyjacielem, którego cenię równie jak siebie. Wciągnąłem go w to, bo wiem, że potrafi przekazać coś równie unikalnego jak ja. Aby zrozumieć naszą "twórczość" trzeba po prostu do niej zajrzeć, otworzyć się na jej treść. Bywa ona czasem tak niewygodna, ze potrafią się posypać tak zwane "hejty". Ale… agresja jest dążeniem” – tak mówi o swoim blogu Krzysiek Dziekański, z którym miałam przyjemność przeprowadzić dziś wywiad.  Wstęp jest bardzo intrygujący i zapewniam, że cała rozmowa jest utrzymana w podobnym klimacie. Z Krzyśkiem rozmawiało mi się bardzo miło, bo jest to osoba niebanalna i mająca coś do powiedzenia. Właśnie takich blogerów szukam i takich chcę Wam przedstawiać.
Warto dodać, że Krzysiek jest też autorem książki, co czyni go czymś więcej, niż tylko blogerem. Ten temat również poruszamy w naszej rozmowie. Jeśli chcecie poznać autora bloga Męska Strefa, który znajdziecie pod tym linkiem – klik, to czytajcie dalej.




Michalina: Pierwszym pytaniem, które mi się nasuwa jest to, skąd taki pomysł na bloga? Dlaczego akurat taka tematyka?
Krzysiek: Ostatnie trzy lata spędziłem w gimnazjum. I wiesz co? To miejsce, jest takim sennym wyrzutkiem, który zaspany tuła się w ciemnościach, z nadzieją, że zza warstwy swojego własnego brudu wyłoni się piękno tego świata. Obserwując tą istotę można dostrzec jak wielkim jest degeneratem.
I to właśnie przez to postanowiłem założyć bloga. Wiem, że są jeszcze ludzie, którzy mają w sobie coś głębszego aniżeli Nike na nogach. Tą grupę chcę wspierać w rozwoju, łączyć i pokazywać, że nie są sami. A tą drugą - zdemoralizowaną część chcę ciągnąć w górę.

Michalina:  Muszę przyznać, że wybrałeś sobie bardzo ambitne zadanie, ale nie zostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci powodzenia w naprawianiu otaczającego Cię świata. Blog, który obecnie prowadzisz jest Twoim pierwszym dziełem, czy miałeś coś wcześniej?
Krzysiek: Zasugerowałaś mi próbę zbawiania świata, a to wcale nie tak.
 To nie pierwszy mój blog, ale do wcześniejszych zabrakło motywacji. W końcu powstał owoc mej pracy, który jest prężny oraz trwały. Mam kilkadziesiąt stałych czytelników, którzy wynoszą z tego bloga treści, a potem realizują ich założenia. Piszę głównie dla nich, a reszta? Reszta znajdzie coś dla siebie, przecież jest tam też wiele refleksji, dodatkowo recenzji i innych pierdoł typu lifestyle.

Michalina: Wybacz, jeśli się pomyliłam, ale najzwyczajniej w świecie tak można zinterpretować Twoje słowa. Jakbyś miał ambicje, żeby zostać Chrystusem blogosfery.
Krzysiek:  Tu w końcu wchodzimy na ciekawą tematykę: interpretacja i nadinterpretacja. Ty wydajesz się zdolna do tej drugiej. Ludzie lubią dosłowność sam ją lubię, ale równie mocno kocham ukrywać treści dryfujące między liniami moich zdań.
Chrystus blogosfery. Stopniowo byłem panteistą, potem deistą, obecnie można nazwać mnie ateistą. I tu nawiązuje do bloga: jakbym miał być Chrystusem blogosfery, to najpierw wierzyłbym w to, że mogę ją zmienić, kolejno negował istnienie zmiany jako zmiany fizycznej, ale wierzył w jej istnienie, potem już tylko wierzył: okey coś tam zrobiłem, ale to już w nic nie ingeruję, a na końcu i tak przestałbym wierzyć w cokolwiek.
Człowiek lubi sobie tworzyć fikcję, w końcu mamy Świętego Mikołaja czy Króliczka Wielkanocnego, ja w tę fikcję nie wierzę. Dla mnie świat pokazał drugie oblicze i cholernie żałuję, że budzę się widząc zdjęcie tej, drugiej strony medalu nad łóżkiem.

Michalina: Masz całkowitą rację i tak samo to prawda, że trochę nadinterpretuję Twoje słowa. Z drugiej strony wydajesz się strasznie krytyczną osobą, dlaczego?
Krzysiek: Bo jestem krytyczny. Przez to często jestem uważany za idiotę, który wylewa agresje na innych, a powoduje to jego własna niedoskonałość - fakt tak funkcjonuje połowa jednostek, ale nie ja. Przez długi okres swojego życia byłem jednostką cholernie autodestrukcyjną - predyspozycja krytyczna mi z tego pozostała. Krytyka, krytyka, krytyka, ale w jaki inny sposób przekazać innym ludziom, że czas coś zmienić, skoro oni każde napomknięcie o wadach tego świata traktują jako krytykę? Połowa to oportuniści i konformiści bo przecież szczytem szczęścia jest teraz ogrom pieniędzy. Jestem jak kropla wrzątku zatopiona w białku jajka, gdzie piękno kryje się pod skorupą. Wpadam do środka i ścinam wszystko wokół, mimo, że na końcu i tak pozostaje zatrzymany.

Michalina: Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Teraz jednak wolałabym jednak jeszcze na chwilę wrócić do tematu bloga, może trochę marketingu. Interesuje Cię to w jakiś sposób? Robisz coś, by zapewnić swojej stronie rosnącą liczbę czytelników?
Krzysiek: Pewnie, że interesuję. Jedną z najefektywniejszych, stosowanych przeze mnie metod są… wywiady. Piszę wiele oficjalnych maili, przeprowadzam wywiady z różnymi osobami. Jak wiadomo one potem, z reguły je udostępniają. Ludzie wchodzą ja zyskuje czytelników. Bo nawet w wywiadach wtrącam swoje.

Michalina: Z kim przeprowadziłeś wywiad, z którego jesteś najbardziej zadowolony?
Krzysiek: Tyberiusz "Tyberian" Kowalczyk. On niósł konserwatywne wartości, a poza tym... przeważała tematyka sportów walki, a to raj, w którym mogę cieszyć się plonami rozmów. Poza tym był to wywiad przeprowadzany telefonicznie, wiec wszystko płynęło całkowicie inaczej.
Na drugim miejscu postawię Tomasza Kowalczyka, ale na drugim tylko dlatego bo jego wywiad zniknął - przeniósł się do mojej książki.
Dzieli wraz z Tybkiem pierwsze miejsce Karol Michalik. Nihilista, który traci pamięć, a to co dla niego istotne chcę zapisać i udostępnić w formie książki. Choć akurat wywiad z Karolem powierzyłem współzałożycielowi tego bloga - Piotrkowi.

Michalina: Okej, w takim razie jeszcze jedno blogowe pytanie: co lubisz czytać? Podobne blogi do Twojego czy coś zupełnie innego?
Krzysiek: Zacznijmy od tego, że ja czytam tylko trzy blogi. Jeden praktyczny:  Facetem jestem i o siebie dbam, prowadzony przez Tomasza Saweczko, psycholog-pisze, prowadzony przez Monikę Kotlarek oraz tomaszkowalczyk.com, prowadzony przez wspomnianego już wielbiciela sztuki oraz poetę.

Michalina: Muszę przyznać, że Jestem facetem i dbam o siebie też czytam, mimo tego, że nie jestem facetem ;). Z innej beczki. Wiem, że wydałeś książkę. Powiesz coś o niej?
Krzysiek: darquizi.blogspot.com - mój stary blog, który teraz przekierowuje na moją obecną domenę. To blog, któremu zawdzięczam na prawdę wiele, półtorej roku temu, to właśnie dzięki niemu odważyłem się robić w blogosferze to co robię obecnie. Książka jest zmienioną formą tamtego bloga, który już nie istnieje, bo w pełni oddałem się nowemu projektowi. Treści bazują na tych z bloga, skupiam się na samorozwoju, choć nie brakuje dawki refleksji, wywiadów czy filozoficznych rozważań. To takie wszystko w jednym, owoc mojej osoby.

Michalina: Wiem też, że, jakby nie patrzeć, jesteś bardzo młody. Jak udało Ci się organizacyjnie załatwić wydanie tej książki? Nabiegałeś się po wydawnictwach? Opowiedz, proszę, jak to było od samego początku, bo osobiście bardzo mnie to interesuje.
Krzysiek: Zacznijmy od tego, że ja zacząłem bardzo wydajnie pisać całkowicie inną książkę, w momencie, w którym dostałem propozycję od wydawnictwa Złote Myśli. Napisałem połowę dzieła, wysłałem im i dopiero poznałem warunki. Od razu zrezygnowałem.
Nową książkę wydałem dzięki Ridero. Wszystko odbywało się online, a potem już tylko czekałem na moderację i akceptację 4 wydawnictw. Książka się spodobała, została zaakceptowana, a mi nie pozostało teraz czekać, aż pojawi się na e-półkach księgarni. Książkę wydałem w wersji e-booka, bo po pierwsze to prostsze, a po drugie ja sam wolę e-booki, choć polskie społeczeństwo sceptycznie do nich podchodzi.

Michalina: Masz zamiar kiedyś wydać książkę również w wersji papierowej? Osobiście uważam, że taka pozycja sprzedałaby się lepiej ze względu właśnie na to, że, jak mówisz, Polacy podchodzą sceptycznie do e-booków.
Krzysiek: Nie zależy mi na ogromnej sprzedaży. Z reguły postępuję wobec własnego głosu, tak jest i w tym przypadku. Obecnie piszę powieść, o chłopaku powiązanym z mafią i ją planuje wydać w wersji fizycznej. Ale to tylko dlatego, bo chcę mieć twardą okładkę i 200 stron na swoim regale pośród serii książek masy, twórczości Tokarczuk oraz kilku innych autorów.

Michalina: A więc szykuje się kolejna książka? Zdradzisz moim czytelnikom coś na temat jej fabuły, czy to jeszcze tajemnica? ;)
Krzysiek: Zdradzę ile mogę. "W imię świętej przyjaźni" - taki jest tytuł. Akcja odgrywa się w latach 90, miejsce to Pruszków oraz okolice. Dwójka przyjaciół, mężczyzn. Dwa zupełnie inne charaktery, jeden szuka łatwego sposobu na zarobek, drugi to wytrwały sportowiec, zawodnik MMA. Pierwszy z nich już dawno wciągnął się w kontakty z mafią, ale teraz chce posunąć się o krok dalej. Chce wciągnąć w to swojego przyjaciela, jego celem są nielegalne walki, ze swojego braciaka chcę uczynić gwiazdę gal. Okłamuję go, a tamten święcie przekonany, że robi w słusznym celu - niesienia koniecznej pomocy dla swojego towarzysza, walczy i ginie podczas trzeciej walki. Nasz zły charakter przechodzi metamorfozę i próbuję się zemścić.
Chcę dzięki tej książce pokazać problemy współczesnego społeczeństwa i ujawnić lico degrengolady. Że w książce, charakter jednego bohatera odzwierciedla mój sposób bycia, a osobowość drugiego odzwierciedla mojego przyjaciela, którego ze mną już nie ma.

Michalina:  Brzmi strasznie ciekawie. Lubię książki, które oprócz samej akcji mają jeszcze jakieś drugie dno. Z tego, co widzę, Twoja właśnie taka będzie. Porozmawialiśmy o książkach, a teraz, na koniec, chciałabym wrócić trochę do tematu bloga, żeby jakoś ładnie zamknąć nasz wywiad. Chodzi mi mianowicie o to, czy zamierzasz kiedyś skończyć z blogiem i oddać się innym zajęciom (jak chociażby tworzenie kolejnych powieści), czy może widzisz w nim sposób na zarobek, utrzymanie się?
Krzysiek: Zarobek z bloga ma być dla mnie korzyścią, a mój będzie posiadał silny puls, dopóki ja będę miał tematy, a na świecie będzie choćby jedna osoba, która będzie preferowała czytać, aniżeli oglądać tego dennego YouTube’a, które odebrał nam możliwości wizualizacyjne.

Michalina: Okej, myślę, że to już wszystko, o co chciałam Cię zapytać. Chyba, że chcesz jeszcze coś dodać? Jakaś rada na koniec dla moich czytelników?
Krzysiek: Bądźcie sobą i pilnujcie własnej ideologii. Zapamiętajcie, że nieulotną formą szczęścia jest samoakceptacja, a nie akceptacja nas przez innych. Jeżeli boicie się opinii innych ludzi, to jesteście idiotami. Bo ludzie nas oceniają, ale przyzwyczajają się szybciej niż nam się wydaje, a ich pamięć co do naszych dziwactw jest krótsza niż nasze ograniczenia.

Na koniec jeszcze raz chciałabym Was zaprosić na bloga Krzyśka – klik. Jestem przekonana, że nie zawiedziecie się.


     




2 komentarze:

  1. Abstrahując od treści - faktycznie jest ogromny postęp, formuła przyjemniejsza dzięki dynamice. Postęp to coś, co miło widzieć, a niestety bywa tak nieczęste. ;)

    Sam nie jestem idealny, ale powiedzmy, że kilka kruczków w tekście boli. Ot, trochę dłuższa korekta powinna wystarczyć, acz mówi to człowiek, który dopiero po kilku dniach wyłapuje jakiś swój błąd, mimo uważnego i kilkukrotnego czytania tekstu przed publikacją.

    Generalnie znowu na plus!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za szczerość :). Staram się ciągle rozwijać i mam nadzieję, że za jakiś czas będzie jeszcze lepiej :).

      Usuń