„Życie jest domeną równie agresywną co rozwojową. Na blogu chcę nieść
unikalną wartość, wartość, której boi się obecne, "demokratyczne"
społeczeństwo. Ludzie rzucają się w próżnie, a ja w prosty, subiektywny sposób
chcę im pokazać jak wypłynąć na wierzch. Bloga prowadzę wraz ze swoim
przyjacielem, którego cenię równie jak siebie. Wciągnąłem go w to, bo wiem, że
potrafi przekazać coś równie unikalnego jak ja. Aby zrozumieć naszą
"twórczość" trzeba po prostu do niej zajrzeć, otworzyć się na jej treść.
Bywa ona czasem tak niewygodna, ze potrafią się posypać tak zwane "hejty".
Ale… agresja jest dążeniem” – tak mówi o swoim blogu Krzysiek Dziekański, z
którym miałam przyjemność przeprowadzić dziś wywiad. Wstęp jest bardzo intrygujący i zapewniam, że
cała rozmowa jest utrzymana w podobnym klimacie. Z Krzyśkiem rozmawiało mi się
bardzo miło, bo jest to osoba niebanalna i mająca coś do powiedzenia. Właśnie
takich blogerów szukam i takich chcę Wam przedstawiać.
Warto dodać, że
Krzysiek jest też autorem książki, co czyni go czymś więcej, niż tylko blogerem.
Ten temat również poruszamy w naszej rozmowie. Jeśli chcecie poznać autora
bloga Męska Strefa, który znajdziecie pod tym linkiem – klik, to czytajcie
dalej.
Michalina:
Pierwszym pytaniem, które mi się nasuwa jest to, skąd taki pomysł na bloga?
Dlaczego akurat taka tematyka?
Krzysiek:
Ostatnie trzy lata spędziłem w gimnazjum. I wiesz co? To miejsce, jest takim
sennym wyrzutkiem, który zaspany tuła się w ciemnościach, z nadzieją, że zza
warstwy swojego własnego brudu wyłoni się piękno tego świata. Obserwując tą
istotę można dostrzec jak wielkim jest degeneratem.
I to właśnie przez to
postanowiłem założyć bloga. Wiem, że są jeszcze ludzie, którzy mają w sobie coś
głębszego aniżeli Nike na nogach. Tą grupę chcę wspierać w rozwoju, łączyć i
pokazywać, że nie są sami. A tą drugą - zdemoralizowaną część chcę ciągnąć w
górę.
Michalina:
Muszę przyznać, że wybrałeś sobie bardzo
ambitne zadanie, ale nie zostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci powodzenia
w naprawianiu otaczającego Cię świata. Blog, który obecnie prowadzisz jest
Twoim pierwszym dziełem, czy miałeś coś wcześniej?
Krzysiek:
Zasugerowałaś mi próbę zbawiania świata, a to wcale nie tak.
To nie pierwszy mój blog, ale do
wcześniejszych zabrakło motywacji. W końcu powstał owoc mej pracy, który jest
prężny oraz trwały. Mam kilkadziesiąt stałych czytelników, którzy wynoszą z
tego bloga treści, a potem realizują ich założenia. Piszę głównie dla nich, a
reszta? Reszta znajdzie coś dla siebie, przecież jest tam też wiele refleksji,
dodatkowo recenzji i innych pierdoł typu lifestyle.
Michalina:
Wybacz, jeśli się pomyliłam, ale najzwyczajniej w świecie tak można
zinterpretować Twoje słowa. Jakbyś miał ambicje, żeby zostać Chrystusem
blogosfery.
Krzysiek: Tu w końcu wchodzimy na ciekawą tematykę: interpretacja
i nadinterpretacja. Ty wydajesz się zdolna do tej drugiej. Ludzie lubią dosłowność
sam ją lubię, ale równie mocno kocham ukrywać treści dryfujące między liniami
moich zdań.
Chrystus blogosfery.
Stopniowo byłem panteistą, potem deistą, obecnie można nazwać mnie ateistą. I
tu nawiązuje do bloga: jakbym miał być Chrystusem blogosfery, to najpierw
wierzyłbym w to, że mogę ją zmienić, kolejno negował istnienie zmiany jako
zmiany fizycznej, ale wierzył w jej istnienie, potem już tylko wierzył: okey
coś tam zrobiłem, ale to już w nic nie ingeruję, a na końcu i tak przestałbym
wierzyć w cokolwiek.
Człowiek lubi sobie
tworzyć fikcję, w końcu mamy Świętego Mikołaja czy Króliczka Wielkanocnego, ja
w tę fikcję nie wierzę. Dla mnie świat pokazał drugie oblicze i cholernie
żałuję, że budzę się widząc zdjęcie tej, drugiej strony medalu nad łóżkiem.
Michalina:
Masz całkowitą rację i tak samo to prawda, że trochę nadinterpretuję Twoje
słowa. Z drugiej strony wydajesz się strasznie krytyczną osobą, dlaczego?
Krzysiek:
Bo jestem krytyczny. Przez to często jestem uważany za idiotę, który wylewa
agresje na innych, a powoduje to jego własna niedoskonałość - fakt tak
funkcjonuje połowa jednostek, ale nie ja. Przez długi okres swojego życia byłem
jednostką cholernie autodestrukcyjną - predyspozycja krytyczna mi z tego
pozostała. Krytyka, krytyka, krytyka, ale w jaki inny sposób przekazać innym
ludziom, że czas coś zmienić, skoro oni każde napomknięcie o wadach tego świata
traktują jako krytykę? Połowa to oportuniści i konformiści bo przecież szczytem
szczęścia jest teraz ogrom pieniędzy. Jestem jak kropla wrzątku zatopiona w
białku jajka, gdzie piękno kryje się pod skorupą. Wpadam do środka i ścinam
wszystko wokół, mimo, że na końcu i tak pozostaje zatrzymany.
Michalina:
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Teraz jednak wolałabym jednak jeszcze na
chwilę wrócić do tematu bloga, może trochę marketingu. Interesuje Cię to w
jakiś sposób? Robisz coś, by zapewnić swojej stronie rosnącą liczbę
czytelników?
Krzysiek:
Pewnie, że interesuję. Jedną z najefektywniejszych, stosowanych przeze mnie
metod są… wywiady. Piszę wiele oficjalnych maili, przeprowadzam wywiady z
różnymi osobami. Jak wiadomo one potem, z reguły je udostępniają. Ludzie
wchodzą ja zyskuje czytelników. Bo nawet w wywiadach wtrącam swoje.
Michalina:
Z kim przeprowadziłeś wywiad, z którego jesteś najbardziej zadowolony?
Krzysiek:
Tyberiusz "Tyberian" Kowalczyk. On niósł konserwatywne wartości, a
poza tym... przeważała tematyka sportów walki, a to raj, w którym mogę cieszyć
się plonami rozmów. Poza tym był to wywiad przeprowadzany telefonicznie, wiec
wszystko płynęło całkowicie inaczej.
Na drugim miejscu
postawię Tomasza Kowalczyka, ale na drugim tylko dlatego bo jego wywiad zniknął
- przeniósł się do mojej książki.
Dzieli wraz z Tybkiem
pierwsze miejsce Karol Michalik. Nihilista, który traci pamięć, a to co dla
niego istotne chcę zapisać i udostępnić w formie książki. Choć akurat wywiad z
Karolem powierzyłem współzałożycielowi tego bloga - Piotrkowi.
Michalina:
Okej, w takim razie jeszcze jedno blogowe pytanie: co lubisz czytać? Podobne
blogi do Twojego czy coś zupełnie innego?
Krzysiek:
Zacznijmy od tego, że ja czytam tylko trzy blogi. Jeden praktyczny: Facetem
jestem i o siebie dbam, prowadzony przez Tomasza Saweczko, psycholog-pisze, prowadzony przez
Monikę Kotlarek oraz tomaszkowalczyk.com,
prowadzony przez wspomnianego już wielbiciela sztuki oraz poetę.
Michalina:
Muszę przyznać, że Jestem facetem i dbam
o siebie też czytam, mimo tego, że nie jestem facetem ;). Z innej beczki.
Wiem, że wydałeś książkę. Powiesz coś o niej?
Krzysiek:
darquizi.blogspot.com - mój stary blog, który teraz
przekierowuje na moją obecną domenę. To blog, któremu zawdzięczam na prawdę
wiele, półtorej roku temu, to właśnie dzięki niemu odważyłem się robić w
blogosferze to co robię obecnie. Książka jest zmienioną formą tamtego bloga,
który już nie istnieje, bo w pełni oddałem się nowemu projektowi. Treści bazują
na tych z bloga, skupiam się na samorozwoju, choć nie brakuje dawki refleksji,
wywiadów czy filozoficznych rozważań. To takie wszystko w jednym, owoc mojej
osoby.
Michalina:
Wiem też, że, jakby nie patrzeć, jesteś bardzo młody. Jak udało Ci się
organizacyjnie załatwić wydanie tej książki? Nabiegałeś się po wydawnictwach?
Opowiedz, proszę, jak to było od samego początku, bo osobiście bardzo mnie to
interesuje.
Krzysiek:
Zacznijmy od tego, że ja zacząłem bardzo wydajnie pisać całkowicie inną
książkę, w momencie, w którym dostałem propozycję od wydawnictwa Złote Myśli.
Napisałem połowę dzieła, wysłałem im i dopiero poznałem warunki. Od razu
zrezygnowałem.
Nową książkę wydałem
dzięki Ridero. Wszystko odbywało się online, a potem już tylko czekałem na
moderację i akceptację 4 wydawnictw. Książka się spodobała, została
zaakceptowana, a mi nie pozostało teraz czekać, aż pojawi się na e-półkach
księgarni. Książkę wydałem w wersji e-booka, bo po pierwsze to prostsze, a po
drugie ja sam wolę e-booki, choć polskie społeczeństwo sceptycznie do nich
podchodzi.
Michalina:
Masz zamiar kiedyś wydać książkę również w wersji papierowej? Osobiście uważam,
że taka pozycja sprzedałaby się lepiej ze względu właśnie na to, że, jak
mówisz, Polacy podchodzą sceptycznie do e-booków.
Krzysiek:
Nie zależy mi na ogromnej sprzedaży. Z reguły postępuję wobec własnego głosu,
tak jest i w tym przypadku. Obecnie piszę powieść, o chłopaku powiązanym z
mafią i ją planuje wydać w wersji fizycznej. Ale to tylko dlatego, bo chcę mieć
twardą okładkę i 200 stron na swoim regale pośród serii książek masy,
twórczości Tokarczuk oraz kilku innych autorów.
Michalina:
A więc szykuje się kolejna książka? Zdradzisz moim czytelnikom coś na temat jej
fabuły, czy to jeszcze tajemnica? ;)
Krzysiek:
Zdradzę ile mogę. "W imię świętej
przyjaźni" - taki jest tytuł. Akcja odgrywa się w latach 90, miejsce
to Pruszków oraz okolice. Dwójka przyjaciół, mężczyzn. Dwa zupełnie inne
charaktery, jeden szuka łatwego sposobu na zarobek, drugi to wytrwały
sportowiec, zawodnik MMA. Pierwszy z nich już dawno wciągnął się w kontakty z
mafią, ale teraz chce posunąć się o krok dalej. Chce wciągnąć w to swojego
przyjaciela, jego celem są nielegalne walki, ze swojego braciaka chcę uczynić
gwiazdę gal. Okłamuję go, a tamten święcie przekonany, że robi w słusznym celu
- niesienia koniecznej pomocy dla swojego towarzysza, walczy i ginie podczas
trzeciej walki. Nasz zły charakter przechodzi metamorfozę i próbuję się
zemścić.
Chcę dzięki tej książce
pokazać problemy współczesnego społeczeństwa i ujawnić lico degrengolady. Że w
książce, charakter jednego bohatera odzwierciedla mój sposób bycia, a osobowość
drugiego odzwierciedla mojego przyjaciela, którego ze mną już nie ma.
Michalina:
Brzmi strasznie ciekawie. Lubię książki,
które oprócz samej akcji mają jeszcze jakieś drugie dno. Z tego, co widzę,
Twoja właśnie taka będzie. Porozmawialiśmy o książkach, a teraz, na koniec,
chciałabym wrócić trochę do tematu bloga, żeby jakoś ładnie zamknąć nasz
wywiad. Chodzi mi mianowicie o to, czy zamierzasz kiedyś skończyć z blogiem i
oddać się innym zajęciom (jak chociażby tworzenie kolejnych powieści), czy może
widzisz w nim sposób na zarobek, utrzymanie się?
Krzysiek:
Zarobek z bloga ma być dla mnie korzyścią, a mój będzie posiadał silny puls,
dopóki ja będę miał tematy, a na świecie będzie choćby jedna osoba, która
będzie preferowała czytać, aniżeli oglądać tego dennego YouTube’a, które
odebrał nam możliwości wizualizacyjne.
Michalina:
Okej, myślę, że to już wszystko, o co chciałam Cię zapytać. Chyba, że chcesz
jeszcze coś dodać? Jakaś rada na koniec dla moich czytelników?
Krzysiek:
Bądźcie sobą i pilnujcie własnej ideologii. Zapamiętajcie, że nieulotną formą
szczęścia jest samoakceptacja, a nie akceptacja nas przez innych. Jeżeli boicie
się opinii innych ludzi, to jesteście idiotami. Bo ludzie nas oceniają, ale
przyzwyczajają się szybciej niż nam się wydaje, a ich pamięć co do naszych
dziwactw jest krótsza niż nasze ograniczenia.
Na koniec jeszcze raz
chciałabym Was zaprosić na bloga Krzyśka – klik. Jestem przekonana, że nie
zawiedziecie się.